czwartek, 6 kwietnia 2017

Post [10] - Ona cienia nie miała. Jego cień miał kolce.


Autor: Sza - ma - nka
Świadomość nadciągającego ataku na mnie sprawiła, że krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć. Jakby pojawiła się w nich energia, niosąca ze sobą miliardy egzogenicznych mikrowybuchów, dających mięśniom więcej siły, uszom lepszy słuch a oczom zdolność niespotykanie szybkiej reakcji, dostrzeżenia ruchu z wielu kilometrów... Choć to może tylko wrażenie. Najważniejsze, że dawała kopa, którego w walce każdy potrzebuje.
Mała dziewczynka, Cień, który czyhał na moje życie. Sądził, ze mnie pokona, mnie! Aż na usta cisnął się uśmiech. Mógłbym zniszczyć ją od razu, tylko... nie w tym tkwi zabawa.

Pokonałem ją, co nie było szczególnym osiągnięciem. Nie dla Wilka. Ogłuszoną przerzuciłem przez ramię i zaniosłem na środek parku. Gdy rzuciłem dziewczynę na ziemię, otaczająca nas ciemność szybko opłynęła jej ciało, robiąc ją niemalże niewidzialną. Niemalże, bo dla mnie już zawsze będzie widoczna. Zaatakowała mnie i zamąciła w głowie. Ścierwo. Nawet nie zdawała sobie sprawy, iż jej śmieszny atak jedynie mnie wzmocni.
Potrąciłem ją butem. Oddychała, choć była nieprzytomna.
Westchnąłem. Żałosne. ŻAŁOSNE! Ani jeden z naszych nie był aż tak słaby jak te stwory. Wielcy potomkowie Ciemności... Też mi coś.
Plan był genialny w swej prostocie. Cień się ocknie i dostanie fory – niech myśli, że jest sam. Oddałem calutki ekwipunek, niech czuje się bezpieczna, będzie jeszcze zabawniej... Niech ucieka do swoich, myśląc, że nic jej nie grozi, a wtedy rozszarpię jej gardło z zaskoczenia. Wybornie!
Z trudem powstrzymałem chęć zaklaskania w dłonie.
Ciekawe, czy krew samic tego gatunku smakuje jak krew samców?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz