Witam w ten piękny dzień! :)
Przychodzę dzisiaj z reklamą nowych postów, które niedawno zostały opublikowane. Bez zbędnego przedłużania... Oto one. :)
Autor: Jennifer Aithne
– Kat, co ty kombinujesz?
– Nic wielkiego – przyznała i chwyciła go za rękę – Chodź, przywitamy się.
Nie protestował. Po chwili stali już obok droczącej się ze sobą pary.
– Dzień dobry, gołąbeczki – szatynka zagadnęła z uśmiechem, a rudowłosa zmierzyła ją zabójczym spojrzeniem.
– Dzień dobry – Brynn odpowiedział spokojnie, zupełnie nie zdając sobie sprawy z panującego wokół niego napięcia.
– Widzę, że randka zakończyła się sukcesem.
– Wszyscy już wiedzą? – czarodziej lekko się zdziwił.
Tymczasem Josh ukradkiem spojrzał w stronę Aarona.
– Tak, wszyscy – przyznał.
– Nie sądziłem, że aż tak się to rozniesie
– Coś ci wytłumaczę, mój drogi nieświadomy przyjacielu. Jeśli całujesz dziewczynę w przy wszystkich w Wielkiej Sali, to wiadome, że to zauważą.
– Josh! – Jennifer skarciła przyjaciela.
– Wybacz kochana, ale on ma rację – odparła szatynka. – Jeśli chcieliście utrzymać swój związek w tajemnicy, wystarczyło zachowywać się jak zwykle.
– Chodź Brynn, zostawmy ich.
Autor: Rolaka
— Ignorujesz mnie — stwierdziła Afrodyta, poprawiając opadający złoty pas.
— Kwiaty — odparła obojętnie Atena.
— Kwiaty? — spytała zaciekawiona bogini miłości.
— Tak, kwiaty, nie twoje jakże przepiękne ciało. Zostałaś uchwycona już na wystarczająco wielu dziełach sztuki, by teraz niszczyć i moje.
Afrodyta parsknęła śmiechem, lecz nie odeszła ani na krok. Uspokoiła się i dopiero wtedy odrzekła:
— Ares zabił Zapomnianą Boginię.
— Podejrzewam, że nawet ludzie to usłyszeli. — Chwyciła się za podbródek, przychylając głowę na prawy bok. – Róże chyba były z tej strony… Dlatego proszę, o wielka pani — zwróciła się nagle do Afrodyty — przejść do tego, z czym do mnie przyszłaś. Może z tym samym, co do… Penelopy? Chociaż dlaczego miałabyś to zrobić, skoro los ludzi cię nie obchodzi, prawda?
Autor: Wanda Wadlewa
– Nas nie interesują wasze ministerialne wojny – dodał po chwili ciszy Raphalel. – Niech sobie ten Lord robi, co mu się podoba. W Leonoscars nie ma czego szukać. Tutaj nie ma magii.
Syriusz zaśmiał się krótko. Doskonale wiedział przecież, że brak możliwości korzystania z czarów wynika z niczego innego tylko właśnie samych czarów.
– Ciekawe jak Voldemort potraktuje zdrajców własnego pochodzenia – wtrącił James. – Którzy zamiast dzierżyć w dłoni różdżki i razem z nim budować nowy porządek świata, wolą żyć w lesie jak prymitywni mugole.
– To, że nie żyjemy jak wy, wywyższający się ponad innych gamonie, nie znaczy, że preferujemy życie mugoli. Nasza wioska, nasza sprawa – odparł twardo mężczyzna, drapiąc się nerwowo po brodzie.
– Powiedz to Voldemortowi – rzucił kpiąco James. – Na pewno zrozumie.